Autorka, fot. Kris |
Nie dziwię się, że rowerzysta się zdenerwował. Przykładów, że miał do tego prawo jest wiele. Moi znajomi nie raz zostali zahaczeni przez tył autobusu, bo kierowca wyprzedzając nie myślał nawet o tym, żeby wykonać bezpieczny manewr. Bo na światłach podjeżdżają tak blisko, że nawet popchną swoim zderzakiem koło roweru. Bo będą trąbić i wykrzykiwać przez swoje małe okienko niecenzuralne słowa… Kierowcy samochodów potrafią być czasem jeszcze bardziej kąśliwi, bo zablokują dojazd z boku do świateł, bo otworzą drzwi podczas przejeżdżania obok czy nie ustąpią pierwszeństwa przejazdu w wyniku czego ląduje się na masce samochodu wraz z rowerem.
„Bo ulica to nie jest miejsce dla rowerzystów!” – słyszałam już chyba z milion razy. To gdzie mamy się podziać, jeśli ścieżek rowerowych w naszym mieście jest na lekarstwo? Można oczywiście dla własnego bezpieczeństwa jeździć po chodniku, ale zarobi się za to mandat od straży miejskiej czy policji. Nie mówiąc już o tym, że pieszym też przecież przeszkadzamy, bo tak łatwo jest uogólniać – wymijamy przechodniów 50km/h i dzwonimy, żeby się nam z drogi usuwali.
Trzeba więc walczyć o swoje miejsce w przestrzeni miasta, bo daleko nam do Holandii. Dla polskich rowerzystów to kraje idealne. Gdzie rowerem nie pełni funkcji rekreacyjnej, ale transportową. Bo może to ciężko zrozumieć, że dla niektórych nie istnieje pojęcie sezon rowerowy, bo jeżdżą i w śniegu i w deszczu i w księżycowym blasku? Dlaczego rower tak bardzo kłuje w oczy i przeszkadza? Rowerzyści starają się uświadamiać, pomagać w tworzeniu przyjaznej infrastruktury, ale spotykają się z wieloma słowami krytyki.
Co miesiąc, w ostatni piątek miesiąca rowerzyści wyjeżdżają na ulice naszego miasta w Masie Krytycznej, aby pokazać wszystkim, że są uczestnikami ruch drogowego. My – rowerzyści nie blokujemy ulic, my jedziemy przez miasto wspólnie, aby pokazać, że jest nas naprawdę spora ilość. Może poruszamy się wolniej, gdyż w swoich nogach nie mamy silnika V6, ale każdy z Nas jest człowiekiem (w co może trudno niektórym uwierzyć) i mamy pełne prawo jeździć po drogach jak inni, zamknięci w tonach szpachli i stali…
„Zobaczcie człowieka w człowieku” – chciałoby się podsumować ten felieton słowami ze słynnej bajki „Zaplątani”. Jeśli nie będziemy szanować się jako ludzie, to bardzo długo kierować będziemy się stereotypami. Czy każdy kierowca autobusu to niewykształcony gbur, kierowca samochodu do sfrustrowany bogacz (bo kogo stać teraz na benzynę), a rowerzysta to pijany wariat? Myślę, że nie. Dlatego może, gdy następnym razem coś nas zdenerwuje na drodze, należy wziąć głęboki oddech i pomyśleć o czymś miłym? Na przykład o przejażdżce rowerem w letni, lekko wietrzny dzień! :]